Moje Bagna

Kto nas straszy na bagnach?

 
Zmierzch – zaskoczył już niejedną osobę brodzącą pośród bujnych bagiennych ścieżek. Cóż nam wtedy pozostaje? Ostatnie spojrzenie na zachód słońca i powrót do domu. I tak, gdy droga, którą idziemy zaczyna niknąć w mroku, z bagien zaczynają dochodzić, dziwne niepokojące lub czasem wręcz straszne dźwięki… Najwięcej ich wiosną i wczesnym latem. Od razu przypominają nam się wszystkie mroczne opowieści i złowrogie legendy, a przed oczami rozpalonej wyobraźni stają czarty, licha i upiory „zamieszkujące” okolicę. Co to jest? Co z głębi bagien buczy, kwiczy, derka i terkocze? Czy, aby na pewno nie jakieś złe moce?
Może dla zwolenników ezoteryki będzie to rozczarowanie, ale te bagienne straszydła to najczęściej „zwykłe” ptaki. Specyficzna grupa, która za porę swej aktywności wybrała zmierzch i noc. Ich niesamowite głosy to sposób na zakomunikowanie pobratymcom, iż ten kawałek bagiennej łąki bądź trzcinowiska ma już swego właściciela. 
 
 
Najzdolniejszym tenorem bagien jest bąk. Jego basowe buczenie przez ornitologów porównywane jest do dmuchania w butelkę, a przez lokalnych mieszkańców do… ryku krowy. Często, przy dobrej pogodzie słyszalny jest już z kilku kilometrów. I choć bąk wydaje głos niemal monumentalny, to sam jest ptakiem wielkości dużej kaczki, tyle że o zupełnie innej sylwetce i proporcjach. To bliski kuzyn czapli i zgodnie z rodową tradycją ma długą szyję, dziób doskonale nadający się do chwytania drobnych, wodnych organizmów oraz długie nogi o rozczapierzonych palcach. Jego pióra, we wszelkich tonacjach brązu i beżu dalekie są od piękna piór czapli białej czy też siwej. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Z bliska bowiem zadziwiają subtelnym i skomplikowanym zarazem rysunkiem.
 
Ów rysunek doskonale zlewa się z suchymi trzcinami i sprawia, że ptak jest tam praktycznie niewidoczny. Mistrz kamuflażu! Lata niechętnie, a większość czasu spędza chwiejnie krocząc wśród łodyg trzcin. Nic dziwnego, że dostrzeżenie tajemniczego bąka to marzenie niejednego przyrodnika. Na szczęście zawsze można liczyć na jego buczenie – przynajmniej tam gdzie bąki jeszcze żyją.
 
Bąk to nie jedyny mieszkaniec bagien, „straszący” nas po zmierzchu, w drodze do domu... Gdy droga wypadnie nam przez podmokle turzycowiska, spośród roślinności może nas dobiec niskie pogwizdywanie, które, gdy się w nie wsłuchać, zaczyna przypominać kapanie kropel wody. Wiosną zdarzy nam się słyszeć te głosy dobiegające z każdej strony, często jakby spod naszych nóg. Próżno jednak wypatrywać tych, którzy się nimi odzywają. To kropiatki - małe ptaki, które z niezwykłą zręcznością przemieszczają się wśród gęstej roślinności. I tylko jeśli na któregoś „nadepniemy” zmuszając go w ten sposób do lotu, na krótko możemy cieszyć się ich widokiem.  
 
Kropiatki to przedstawiciele ciekawej, lecz – przez swój skryty tryb życia -  mało znanej rodziny zwanej chruścielami. Poza okresem sezonowych wędrówek, dla większości z nich podstawowym środkiem lokomocji są nogi, a przeciskanie się niepostrzeżenie przez gęstą roślinność opanowały do perfekcji.
Inny przedstawiciel tej rodziny zamieszkujący podmokłe turzycowiska i zarośnięte brzegi rzek i jezior nadszarpnął ego nie jednego ornitologa. Bo jak tu się nie przestraszyć, gdy o świcie, kiedy człowiek jeszcze kołacze się między snem a jawą tuż za plecami rozlega się donośny kwik prosięcia. Choć wodnik, bo to o nim mowa, najintensywniej odzywa się wieczorem, często „straszy” również o świcie. Kwiki nie wyczerpują jego repertuaru. Z powodzeniem parska, chrząka. rży i gwiżdże. I tak jak w przypadku kropiatki, o wiele łatwiej go usłyszeć niż zobaczyć. 
 
Gdy już wybrniemy z bagiennych ścieżek i przywitają nas suchsze łąki, nie oznacza to wcale końca wieczornych atrakcji dźwiękowych. Bo łąki, często również te wykorzystywane przez człowieka, upatrzył sobie jako miejsce do życia derkacz. Jego  terkotliwy głos będzie nas żegnał gdy opuszczamy bagna tuż po zmierzchu – i tak przez całą noc. 
 
Dostrzeżenie chruścieli tak jak bąka jest wyzwaniem dla każdego amatora ptaków. W dobie coraz lżejszych odtwarzaczy dźwięku z powodzeniem można je wabić odtwarzając  ich głosy. Te terytorialne ptaki natychmiast reagują na intruza naruszającego ich rewir. Jednak bez wyraźnej konieczności nie róbmy tego. Pamiętajmy że jesteśmy tylko gośćmi w ich świecie. A nasze wabienie zaburza normalny tryb życia ptaków, odciągając je od ich własnych i jakże ważnych spraw – takich jak zajadanie się lokalnymi specjalnościami, obrona terytorium, czy wreszcie miłosnych uniesień. Gdy nasze prowokacje będą się powtarzały dostatecznie często, prawowity właściciel terytorium może uznać iż ma do czynienia z silniejszym konkurentem, co spowoduje porzuceniem przez niego tego miejsca.
 
Do głosów przywołanych wyżej warto jeszcze dorzucić nocne okrzyki żurawi, „złowróżbne” pohukiwania puchacza i innych sów, a także piski ciągnących słonek, czy brzęczenia brzęczek, niekończące się cykania świerszczaków i wiele innych. W końcu każdy ma coś do powiedzenia – szczególnie wiosną, gdy w siołach kwitną bzy, a w żyłach szaleją hormony.
 
Słysząc tak niepokojące głosy o zmierzchu, gdy nasze ludzkie zmysły stają się niewystarczające, nie może dziwić, iż bagna obrosły tak licznymi legendami. A jeśli ktoś nie wierzy, że głos bąka przyprawia o dreszcze, kropiatka powoduje nerwowe rozglądanie się, a derkacz i wodnik przyspieszają tętno to zapraszamy na bagna - o zmierzchu oczywiście!